Nieubłaganie czas nam leci.
To już dziewięćdziesiąty trzeci
Orszak pod zgasłym żyrandolem.
Ściemnione okna, a tam w dole
Ludzie ponownie krzyż przynieśli.
Wieczorem wzniosą przy nim pieśni -
"Boże, coś Polskę..." i podobne.
Czy stał ktoś za ściemnionym oknem
I się uważnie przypatrywał,
Jak uroczystość się odbywa
I jakie na niej wznoszą nuty?
Podobno tam Stare Kiejkuty
Są nadal mocno osadzone.
Patrzą na twarze odmienione
Po wczorajszych niezwykłych zmianach.
Ekipa mniejsza, nie ta sama,
Zapaliła pod krzyżem znicze.
Prezes marsowe miał oblicze
I w dobrej wystąpił prezencji.
Nie znamy przyczyny absencji,
A plotki o niedyspozycji
Puszczano chyba w opozycji
Dla podgrzewania atmosfery,
Kiedy kończyły się kariery.
Wieczorem przyjdzie rzesza ludzi,
Żeby wyciszyć i wystudzić
Głosy złośliwej satysfakcji
Oraz nie wzbudzać interakcji
Tryumfującego demona.
Gra toczy się niedokończona,
Ale przy obecności krzyża,
Jej zakończenie już się zbliża
I czasu zostało niewiele.
Sancte Michael Archangele!
Gdy prawda przecieka przez palce -
Bądź zawsze przy nas! Broń nas w walce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz