środa, 19 października 2016
Zdarzyło się przed Zaduszkami...
Zdarzyło się przed Zaduszkami,
a chrust już mrozem trzaskał w lesie.
Przy drodze czekali nieznani,
a trochę dalej ich kolesie.
Byliśmy nieprzygotowani
na wielki szok październikowy
i wracaliśmy z krzyżykami
kołnierzem zasłaniając głowy.
Do Złejwsi zła wieść nie dotarła,
lecz był telefon kaskadera.
Ludzie ściśnięte mieli gardła.
W męczarniach wolno się umiera.
Być może mecenas Olszewski
więcej wie o toruńskiej sprawie,
lecz milczy do grobowej deski,
zgodnie z zasadą w ziemskim prawie.
Żyje Witkowski - prokurator,
co odkrył więcej niż pozwolą.
Wciąż stoi tama, upust, zator.
Czy to być może bożą wolą?
Ołtarze strzegą swych tajemnic,
kamiennym krzyżem przyłożonych.
Stoją wciąż forty carskich ciemnic.
Zbliża się czas błogosławionych.
Byliśmy nieprzygotowani
i tacy sami wciąż jesteśmy.
Przystańmy, gdzie leżą kapłani,
z myślą: Co winni im jesteśmy?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz