niedziela, 11 czerwca 2017

"Tak krawiec kraje, jak materii staje"





















Nie ma rady i sposobu. Nie ma siły. Nie ma prawa.
Wiele zabrano do grobu. Obce wpływy - trudna sprawa.
Nawet przy wsparciu narodu niewiele osiągnąć można.
Iść pod prąd, byle do przodu? Rada przesadnie ostrożna.

Nie ma ludzi i charyzmy. Jest tyko matematyka.
Kpina, drwina i śmiech Dyzmy. Radykalnych cięć unikać!
Konstytucja! Ordynacje!... Krajowi potrzebne nowe,
lecz zbliżają się wakacje. Odpoczynek - jednym słowem.

Po nim - powrót do przeszłości. Partyjny kierat w salonie.
Czas nam wiele spraw uprości. Ruszą konie po betonie.
Unia dalej się posypie. Niemcy skupią na wyborze.
Na bankiecie, lub na stypie podsłuchów nie będzie może.

W kuźnicy, lub na ulicy wypromują Kołłątaja.
Usłyszymy krzyk z ciemnicy: Ale jaja..! Ale jaja...!
Jednak by się nam sprawdziły, bezpieczne przewidywania,
potrzebne są świeże siły. Nie wystarczy chęć przetrwania.

Dzisiaj w słupki wierzą głupki, a w sondaże - luminarze.
Długo nie trwają przeróbki. Rośnie dynamika zdarzeń.
Obyś żył w ciekawych czasach. Dobra wróżba, czy przekleństwo?
Gdzieś na skraju chata nasza. Lepszy spokój? Czy szaleństwo?

Niektórych obywateli może miejski sąd ostudzi,
a ci, którzy zmieniać mieli niech zwracają się do ludzi.
Wiemy nadto, co już było. Chcemy wiedzieć, co się dzieje?
Iskrzy nadal, co iskrzyło. Kiedy zwrócą łup złodzieje?

Nie chcą zwrócić? Kradną dalej, choć podobno teraz mniej.
Już wam niepotrzebny walec w przebudowie drogi złej?
Nie wystarczy już orędzie, że pewnie... za kilka lat...
W oczy śmieje się nam wszędzie starej sowy święty brat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz