poniedziałek, 16 stycznia 2012
Szpital Przemienienia
Co by nie mówić, gdzie by nie spojrzeć -
Trudno coś lubić! Wszędzie niedobrze!
Człowiek nie może mylić się zawsze.
Oceniam gorzej, gdzie nie popatrzę.
Nie byłem kwaśnym tak malkontentem.
Mogłem pogłaskać i krowy święte.
Patrzyłem w oczy spokojnie kobrze.
Nigdy nie było aż tak niedobrze.
Wypadłem z roli. Wszystko mnie boli.
Kto mógł mą Polskę tak pochromolić?
Trudno wytrzymać tę karuzelę,
gdy nie wiesz w którym dzwonią kościele.
Jak mam się teraz z niczego cieszyć?
Jak chociaż nutkę nadziei wskrzesić?
Optymizm schował się w czarną dziurę,
a na świecznikach mam subkulturę.
Ryba podobno śmierdzi od głowy.
Każą mi wszystko brać w cudzysłowy -
mimo to uśmiech mam jakiś krzywy.
Wróć optymizmie! Wróć mój prawdziwy!
Jak ta piłeczka skaczemy po dnie.
Z taką wibracją trudno żyć godnie,
bo choć odbiłem się razy sto
już pokazują mi drugie dno.
A już najgorsze ze wszystkich zdarzeń
są te cyniczne, okropne twarze,
które rzucają mi od niechcenia
Prawda jest inna! Nic to nie zmienia!
To, że jest inna - od zawsze wiem,
bo fantastyki uczył mnie Lem,
a na te wszystkie władzy rojenia
mam obok Szpital od Przemienienia.
Florian koroną swe wieże złoci
i się optymizm w wierszu wypocił.
Kropelka umie rozsadzić skały!
Skwaśnieją miny panów wspaniałych!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz