Też tam był pewien IŁ.
Nad drzewami tuż się wzbił.
W zagajniku zwiększył mgłę
i odleciał Bóg wie gdzie.
Ludzie od spraw nadzwyczajnych
wiedzą, że to IŁ specjalny.
Taki do zadań ukrytych
i być może był użyty.
Był na linii sam generał,
który meldunki odbierał.
On właściwie decydował,
jak ta buda się zachowa.
Fragment, który wcześniej wypadł
znosiła bliżej ekipa,
która była tuż pod ręką,
gdyby lądowali miękko.
Sam kokpit się nie odnalazł.
Rozrzuciła gdzieś go fala.
Rozsypał się w drobny mak,
a może było nie tak.
Od naszych przedstawicieli
w jednej chwili już wiedzieli,
że na pewno nikt nie przeżył
i Radosław im uwierzył.
Błąd pilota! - sygnał dotarł.
Jest właściwie po kłopotach.
Sprawę zbadają Rosjanie.
Tak do dzisiaj pozostanie.
Mgła zrodziła w ludziach zwid.
Został jednak wielki wstyd
ludzkich sumień pohańbienia
na lata i pokolenia.
Każdy po swojemu przeżył.
Dla duchownych i żołnierzy -
honoru i wiary blizna.
Przed sobą się trudno przyznać.
Ktoś umysły nam zniewolił.
Podnieść głowy nie pozwoli
nawet ludziom silnym w wierze.
Jak z tym żyć panie premierze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz