Przynosi kwiecień tulipany.
Jedne przylecą z KLM
a drugie los nierozwikłany
przypomni wracającym snem.
Zgubiony obraz, pamiętany,
przed prezydenckim stanie lwem
i mgłą zasnują się ekrany
i usłyszymy odgłos ten:
To błąd pilota i brawura!
Głos pijanego generała!
Złamana brzoza to nie bzdura!
Komisja werdykt już wydała.
Oślepną znowu satelity
i nie powiedzą nic nasłuchy.
Świat będzie milczał o zabitych.
Odwróci się plecami, głuchy.
Zatrzasną drzwi do Trybunału
i będą czekać przedawnienia.
Rozścielą poprawności całun
i będą mówić: - Świat się zmienia!
Jeszcze nadzorców naślą na nas.
Pozwy w Strasburgu będą czytać.
Sprawdzą czy się nie jątrzy rana.
O Smoleńsk zabronią zapytać.
I tylko żółte tulipany
kolorem swoim ostrzegawczym
przypomną dowód nieoddany
strzeżony wciąż przez układ sprawczy.
Zbierze się znowu Podkomisja,
a naród pójdzie na premierę.
Pan Lasek powie w telewizjach,
że fikcji w filmie jest za wiele.
Czas mija. Słowa już nie znaczą.
Katyń zostaje na stulecia
i tylko żony czasem płaczą,
lecz się starają, nie przy dzieciach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz