poniedziałek, 21 maja 2012
Gladiator
Na niewolniczym wzrastał chlebie
zatrutym ziarnem wciąż karmiony.
Dawał swą krew w każdej potrzebie
historii własnej nieświadomy.
Dzieckiem zabrany od rodziny,
opieki matki, nauk ojca -
wydawał się, sam sobie innym -
skazanym na pracę bez końca.
Jedno pragnienie go dręczyło,
by dobrze wypadać w rankingu,
żeby na koncie coś tam było
i nigdy nie zabrakło pingu.
Nie miał narodu, ani kraju.
Był podczłowiekiem - niewolnikiem.
Nie miał obrządku i zwyczaju
i między ludźmi był nędznikiem.
Nie wiedział sam, właściwie czemu
męczące sny skrywał niedobre.
Śnił, że się przeciwstawiał złemu
i był schwytanym białym orłem.
I pragnął szybować wysoko.
Krążyć na niebie miedzy swemi,
jak nie próbował latać dotąd,
nikt inny na calutkiej Ziemi.
Budził się zawsze zrozpaczony
na odgłos porannej syreny,
z żalem po śnie wciąż niespełnionym,
tak nierealnym, wciąż niezmiennym.
Wybrał się kiedyś w Noc Muzeów
oglądać wodzów stare mumie.
Orłowi przyjrzał się białemu
rytemu na kamiennej trumnie.
Odczytał napis - pasek wąski
już niewyraźny, zamazany.
i dziwne słowa: " Żołnierz Polski",
a trzecie to chyba "Nieznany".
I jeszcze - " na bitewnych polach"
i miejsce odkrycia - "Warszawa".
Pomyślał wtedy - Jestem Polak.
Mój sen to kiedyś była jawa.
Żyło na świecie takie plemię.
Nie jestem gorszym Ziemianinem!
Należną wolność chcę tu też mieć!
Odzyskam ją... lub za nią zginę!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz