niedziela, 19 kwietnia 2015

Nie lubię żółtych żonkili















To był dramat. Miał mnóstwo obrazów.
Jednoznacznych i przeciwstawnych.
Pełnych grozy, rozpaczy, urazów
i nie brakło zwyczajnych, zabawnych.

Mimo wszystko to jednak był dramat.
Było dobro i zło. Była zdrada.
Nie da dziś się wszystkiego zakłamać,
ale śmiać się też nie wypada.

Jest w recenzjach zwyczajna sieczka
oburzenia i zamyślenia.
To nie była do nieba wycieczka.
To był dramat ludzkiego sumienia.

Można z niego powycinać sceny
i przedstawiać je całkiem inaczej.
Nawet jeśli je przeżyjemy,
nie szukajmy w nich innych znaczeń.

To był dramat wachlarza zachowań,
jaki zdarza się na progu piekła,
a dziś stał się przedmiotem rokowań.
Część widowni na inną się wściekła.

Wolny rynek dziś sprzedaje sztukę,
lecz ma problem wyceny biletów.
Chce omijać szerokim łukiem
wartość życia, istnienia, konkretu.

To był dramat, cokolwiek się powie
i na świat się przywoła, opisze.
Był tak różny, jak różny jest człowiek.
Jesteś winny wszystkiemu - dziś słyszę.

Ja zwyczajnie nie lubię żonkili.
Żółta barwa mnie zawsze ostrzega.
Tych obwińcie, co dramat tworzyli,
zamiast wciąż od fabuły odbiegać!

Tutaj spocznij! - znaczy wasze Polin.
Dodam tylko: - Spoczywaj w pokoju.
To był dramat - prawdziwy i boli
pamięć ofiar... i żydów i gojów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz