środa, 8 sierpnia 2012
Z dystansu
Jestem za, a nawet przeciw.
Nikt mnie nigdzie nie polecił.
Dla tych z góry - nie istnieję.
Nie chcę wiedzieć skąd wiatr wieje.
Nie mam tutaj na nic wpływu.
Żadnych chęci do porywów,
do protestów, demonstracji.
Śmieję się z tej demokracji.
A wiadomo - śmiech to zdrowie.
Wszystko już zabrali sobie.
Taka mała ludzi grupka
rządzi jak chce po przeróbkach.
Skoro w nich jest taka siła,
że miliony przewaliła -
nie trzeba jej chyba wspierać,
różnicować i wybierać.
Pewnie potrzebują widza.
Nie zamierzam nic wyszydzać,
klaskać ani wiwatować.
Chcę się przed tym wszystkim schować.
Niech się smażą w sosie własnym.
Może umysł mam za ciasny.
Może niewiele rozumiem.
Schowam się w milczącym tłumie.
Tym bardziej, że jest ogromny.
Złożony z ludzi bezbronnych.
Z wyszydzanej "ciemnej masy",
ale trudno trudno ją przestraszyć.
Z czasem ktoś ją zauważy.
Może im zabraknie straży,
możliwości albo chęci,
by tą masą dalej kręcić.
Kręcona szybko twardnieje.
Rodzą się jakieś nadzieje,
że się oprze marionetkom
i nie będzie szło im lekko.
Wtedy już się zastanowię.
Może swoje zdanie powiem,
żeby nie musiały dzieci
bywać za, a nawet przeciw.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz