środa, 9 lipca 2014

Chłopcy z Placu Broni














Mieli chłopcy z Placu Borni
na policję zaraz dzwonić,
gdyby poszło coś nie tak.
Na najmniejszy chłopców znak
zjawić miał się sam Generał,
ale długo się ubierał.
Musiał mundur wyprasować.
Nie zdążył się wyszykować.
Nie sprawdzono więc wszystkiego,
a jeszcze na domiar złego
za dużo chłopcy wypili
i języki rozpuścili.
Usłyszano, gdzie nie trzeba.
Można by bractwo roz..(grzebać),
lub ośmieszyć tak skutecznie,
by się czuło niebezpiecznie
i zechciało już uwierzyć,
że nie do nich Plac należy.
Uratował ich Niemieczek -
sprytny, nieduży człowieczek,
który umiał się układać.
Potrafił wszystko zagadać.
Miał za sobą wsparcie tępych.
Ci nie otwierali gęby,
ale zawsze w głosowaniu
kończyło się na ich zdaniu.
I tym razem też tak było.
Ucichło i się rozmyło,
bo zaczęły się wakacje.
Plac obronił demokrację.
To historia jest już stara.
Opisana przez Molnara,
a teraz w formie komiksu
doczekała się remiksu,
żeby mogły poznać dzieci 
jaki mamy kabarecik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz