poniedziałek, 7 lipca 2014
Tragifarsa
Obudziła się Warszawka już nie rześko i nie swojsko.
Wszyscy myślą, czyja sprawka? Spłynął pot na Marszałkowską.
W kancelariach - poruszenie. W Alejach, na Nowym Świecie.
Przez to wielkie, wielkie chcenie - odsłuchiwać to będziecie!
Miał być salon. Miał być pałac. Poważanie. Erudycja.
Lecz ostrożność uleciała w rozmowach o inwestycjach.
Rozpasanie. Hulaj dusza! Nawet guzika nie damy!
Poprawiano krój kontusza, ale to zwyczajne chamy.
Gdyby chamy, to pół biedy. Mogą się okazać zmorą.
Odejdą stąd Bóg wie kiedy. Resztki pozorów zabiorą.
Politycy ze słoikiem i zegarkowi złodzieje.
W starej zmowie z przeciwnikiem, malwersanci, łotry, geje.
Łyse pały w garniturach w okularach matrixowych.
Naukowcy. Ludzie pióra. Oddział zwartych i gotowych.
Takich stad nieudaczników nie widziano na urzędach.
I ta ręka - wciąż w nocniku. Nadal uczą się na błędach.
Co dzień błądzi po Warszawie o Warszawce zamyślenie.
Po niejednej brzydkiej sprawie pozostały grozy cienie.
Eminencje jarmark czynią, a żydzi cichutko szepczą.
Sztuka była tu świątynią, a teraz jest pierwszą lepszą.
Nie wiadomo, co jest miarą. Nie wiadomo, gdzie są progi.
Jakim kłaniać się sztandarom? Kto jest godny zapomogi?
Tryumfują w parlamencie ci, co sikali na znicze.
O nowym myślą zamęcie, lecz tym razem w polityce.
Szarym ludziom nic do tego. Mają tylko widowisko.
Zło złapało za łeb złego. Zakotłowało się wszystko.
Partie ścisnęły szeregi. Poleciały na dół słupki.
Jakieś zagraniczne szpiegi? Gangsterzy? A może głupki?
Kabaret, czy rewolucja? Podglądała burdel-mama!
Kontrole po instytucjach. Tajna służba wciąż ta sama.
Przeszedł Potop z Sienkiewicza. Małpy jak u Kazaneckich.
PiS już godziny odlicza. Platforma się trzyma kiecki.
Komedia się sama pisze, ale może wyjść tragedia.
Z nocnej zmiany teatr wyszedł. Zabłysnął. Szybko spowszedniał.
To nasze rozkołysanie - od Kościoła aż do tęczy,
Łańcuszkiem szczęścia zostanie, czy zakuciem nas w obręczy?
Salon uniósł się balonem pod zakryty dach stadionu.
Wstępne śledztwo zakończone. Nie będzie wielkiego dzwonu.
Gej się z gejem wyściskają. Jeszcze raz rozdadzą karty.
Róg gdzieś słychać. Larum grają. Rocznica - czterdziesty czwarty!
Orzeł w gówna nie poleci! Opaski. Stare mundury.
Idzie młodzież. Idą dzieci... K o n i e c (pieczątka cenzury)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz