piątek, 12 października 2012
Warszawski ogród zoologiczny
Warszawski ogród zoologiczny
ma zwolenników oddanych, licznych
wśród tych zza płotu - zwyczajnych ludzi,
więc wciąż się stara i bardzo trudzi,
żeby uciechę ludziom zapewnić,
a także wytrwać i nie spowszednieć.
Ogród był dotąd z osiągnięć dumny.
Ktoś jednak krzyknął: Podział nierówny!
Małpy tu mają lepiej niż ludzie!
Kto tu właściwie jest psem przy budzie?
Kogo z nas dozór za mordę trzyma?
Widząc to ZOO - trudno wytrzymać!
Trudno to strawić! Trudno się zgodzić!
Już przestaniemy do ZOO przychodzić!
Słysząc to zasłabł, zachwiał się słoń.
Pokazał trąbą na swoją skroń,
że tu go właśnie najbardziej boli
ośmieszający okrzyk kiboli.
Prosił by wezwać w sprawie tej skroni
najlepszą pomoc ze starych koni.
Przybyły szybko. Z nimi w te pędy
wilk - centuś, który im czynił wstręty,
przyleciał także i podpowiada:
Trzeba to wszystko jakoś zagadać
i najbarwniejsze wybrać papugi,
bo z ludzi zrobią tu azyl drugi,
a nas wypieprzą tam, gdzie pieprz rośnie.
Pora się zebrać i krzyczeć głośniej!
Właśnie ich krzyki słychać w Warszawie,
a ja się przy nich wierszykiem bawię
wciąż rozmyślając o tych zza płotu.
Jest już decyzja! Głosują wotum!
Kwiczały świnki, ryczały osły
i wielkie koty wrzaski podniosły
gulgotał indor gardła czerwienią,
lecz było jasne, że nic nie zmienią,
a tylko ludziom pokazać chciały
jaki ich wybór był doskonały.
Wiadomo przecież: Lepsze ma życie,
ten co jest w klatce i przy korycie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz