niedziela, 14 października 2012
Nie martw się panie Wokulski...
Nie martw się panie Wokulski.
W salonie dzisiaj prowincja.
Mody zostały po ruskim.
Gdzież dawna jego kondycja?
Kuchnia, nie powiem, że marna,
bo nawet smaczna - żydowska,
ale rozwiała się karma,
gdy krzesła obsiadła wioska.
Geszeft już wlazł do salonu,
a kiedyś tkwił w przedpokoju.
Nie powiesz dzisiaj nikomu,
że nawet taki z rozboju.
Pogadać? - Już nie pogadasz!
Agresja w każdej rozmowie.
Już nie ma nawet co siadać.
Nikt nic mądrego nie powie.
Hrabiostwo jakieś fałszywe.
Tytuły z giełdy partyjnej.
To wszystko jest nieprawdziwe
i jakby z powieści innej.
Nie martw się panie Wokulski.
Zaprasza pani Zasławska.
Poda z patelni miętuski,
z uśmiechem - Pan będzie łaskaw.
A na nich proszę nie zważać -
lichwiarzy, służbę, dworaków.
Dziś się za salon uważa
grono usłużnych prostaków.
Co słychać u pana Rzeckiego?
Jakże się staruszek trzyma?
Ukłony i najlepszego.
Dość trudna może być zima.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz