sobota, 8 września 2012
Trzy cytrzystki
Przyszły do mnie trzy cytrzystki
i mówią, że czas jest bliski
srogiej kary za to wszystko,
że nie chciałem być cytrzystką.
Pomyślałem - Panie Boże!
Mogłem przecież trafić gorzej.
Mogły przyjść jakieś matołki,
a nie tak śliczne aniołki.
Nie tak bardzo muzykalne,
przeurocze, dotykalne,
z takim cudownym talentem.
Aniołeczki uśmiechnięte.
Bardzo długo w pierś się biłem,
że taki się urodziłem
i poszedłem drogą śliską,
chociaż mogłem być cytrzystą.
Dotąd nie miałem pojęcia,
że właściwie od poczęcia
można dziecku zmienić płeć
i ktoś tylko musi chcieć.
Błąd był widać pierworodny,
że instrument już niemodny
nie był dziecku podsuwany.
Będę za to ukarany...
Chyba, że rad będę słuchał.
Przyda też się jakaś skrucha
i jakiś figowy listek
na zachwyty dla cytrzystek.
Ostrzegły mnie. Poszły sobie,
ale cytra w mojej głowie
melodyjkę jeszcze gra.
Kto właściwie rację ma?
I czy wybór instrumentu
może wzbudzać tyle wstrętu,
lub powodem być zachwytu?
Coś nie odpowiada mi tu.
Każdy śpiewa tak jak umie,
a Pan Bóg słowa rozumie.
Wszystkie nasze myśli zna.
Nieważne, kto na czym gra!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz