czwartek, 20 września 2012

Wrzesień












Dotarło do mnie bardzo wczesnym popołudniem,
kiedy się słońce przeglądało w złocie dachu,
jak to by było spokojniutko, mile, cudnie,
gdyby mógł człowiek na tym świecie żyć bez strachu.

Gdyby nie musiał się zamartwiać i przejmować
niepewnym jutrem, brakiem kasy, losem dzieci.
Ciągle rozważać, poszukiwać, kombinować,
co zrobi, gdy słoneczko mu przestanie świecić.

Przyszła już jesień i prognozy są pochmurne.
Zapowiadają jeszcze większe ochłodzenie,
a mnie po głowie ciągle chodzą myśli durne,
że nie mam wpływu na to wszystko. Nic nie zmienię.

I stało się tak,  jakbym myślą ściągnął chmury.
Słońce się skryło i zielone wstały cienie.
Dotarło do mnie, że nie można być ponurym
i siłę sprawczą może głupie mieć myślenie.

I zatęskniłem za słonecznym blaskiem nieba,
a on powrócił, chociaż już troszeczkę bledszy,
więc może jednak swoich myśli tak się nie bać
i pisać więcej różnorodnych, zmiennych wierszy.

Są - jak my wszyscy - zamyśleniem rozhuśtane.
Zbulwersowane kołysaniem złych doniesień,
lecz jest w nich ciepło i czekają na zmianę.
Wszystko się sypie. Taki zwykle bywa wrzesień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz