wtorek, 23 kwietnia 2013

Puszka












Obradowali długo doktory.
Co to takiego Puszka Pandory
i czy można by puszkę otworzyć
tak, by ich chory mógł jeszcze pożyć.

Od razu wzięto temat na muszkę.
Najpierw pukano paluszkiem w puszkę,
potem odważni zrobili dziurkę
i zaglądali do niej przez rurkę.

Nic w środku nie ma. Można mi wierzyć.
Proszę, niech zajrzą inni koledzy!
Tak najważniejszy doktor zapewniał.
Puszka Pandory to wielka brednia.

Nic się nikomu tutaj nie stanie.
Ktoś w puszce przyniósł drugie śniadanie.
Pewnie był w środku pasztecik ptasi.
Kto za badania teraz zapłaci?

Tu nastąpiła erupcja śmiechu.
Nagle zabrakło komuś oddechu.
Ktoś się poważnie śmiechem zakrztusił.
Ten, który wąchał, rzekł, że wyjść musi.

Reszta na puszkę patrzyła bacznie.
Co będzie jeśli właśnie się zacznie
pandemia ptasia, wielka, światowa
i jak się mają teraz zachować?

Każdy z nich słyszał coś o Pandorze.
Udać głupiego? - Nic nie pomoże.
Napis był chiński i trudność spora.
Przekład był śmieszny: "Gool gott  indora"

Zapuszkowany na Święto Ziemi,
żeby natury głosy docenić.
Zapakowany przesłany w darze.
Napis: "Lekarzom - Chińscy Lekarze"

Znów było śmiesznie, lecz rzecz się stała.
Ordynatora eRka zabrała.
Ktoś inny leżał już na OIOM-ie
Siostra krzyknęła: - Do rządu dzwonię!

Jak było dalej? - Czytajcie w prasie.
Pan De. jest chory! Szpital w impasie.
Jest już pandemia. Zabójcza! Groźna!
A gdzie jest puszka? ... Wzięła ją woźna.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz