piątek, 2 listopada 2012
Narodziny demona
Wielki Mistrz loży pan Appel
na planach położył łapę
i mówi do brata Corky.
Musicie zapewnić worki,
a trumny mają być włoskie
i na nich bezbarwnym woskiem
nasze wciśnijcie pieczęcie.
Wspólnie zmówili zaklęcie
i plany poszły do ognia.
Dzień był zwyczajny, jak co dnia.
Telefon oszalał w Twerze.
Tak! Wyjechali żołnierze!
FSB, OMON - na miejscach.
Zagęszczać? - Będą zagęszczać!
Od nich się nikt nie dostanie.
Wszystko jest - jak było w planie.
Gabinet cichy w Warszawie.
Niedługo będzie po sprawie.
Milczący ludzie na krzesłach.
Na sygnał trzeba rozesłać.
Czy każdy wie co ma robić?
Która jest? - Siódma dochodzi.
Lotnisko. Drzwiami trzaskanie.
Czy wszyscy są kapitanie?
Czekamy. "Jak" już kołuje.
Pogoda chyba się psuje.
Nastrój jest jakiś nerwowy.
Powoli cichną rozmowy.
Borówek jakoś nie widać.
Nie przyszli? Zaspali chyba,
a praktykanci są wszędzie.
Lecimy. Jakoś tam będzie.
Daleki wysoki lot,
a zdarzeń przedziwnych splot
mgła pajęczyną oplata.
Niektórzy boją się latać.
Dla innych jest to wyzwanie,
a wszystko już było w planie
i wielka była precyzja.
Szczegóły, role, decyzja
złożyły się w piramidę
i nagle stały się zwidem.
Mgły tylko w wierszach się snują.
Kardynałowie pomstują,
a wielcy mężowie stanu
pył zobaczyli wulkanu.
A ludzie patrzą się dziwni
i od tej pory są inni.
Nerwowi jak przed odlotem.
Głusi na wszystko, co potem.
Nie widzą żadnych pieczęci.
Boją się. Nie mają chęci
popatrzeć nawet w tę stronę,
gdzie człowiek stał się demonem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Demony należy przeganiać, by mgłą nie dało się ich odnawiać , by przejaśniały ciągłe chmurzyska, by miłość bliżniego była czysta , by Ci co polegli w katastrofie , nie musieli upiornym snem o sprawiedliwość , upominać się swa ofiarą nową, pozagrobową widma mową , faktów zaistniałych śmierci powiązanych ,by nikt nie chodził jak kościotrup z kamienia, by nikt się nie bał swojego imienia,na ósmych pietrach przez okno jesień ,zajrzała w kolorach , tak niewinna w swych dniach pajęczych , przyduszona mrozem w czerwieniach , a ja chciałam ją przemalować , na różowo i srebrem oprószyć, ale nie mogłam było zbyt mrożno ,cały czas truchlałam z przerażenia ,ze nie zobaczę błękitu ,bardziej niebieskiego niż niebo,jednak przyszło małą chwilką ,porywając moje serce w szalony taniec ,,,
OdpowiedzUsuń