czwartek, 22 listopada 2012
Nieszczęśliwa szła godzina...
Nieszczęśliwa szła godzina.
Diabły ze starego młyna
okręciły się na kole fortuny.
Zamieszały ludzkie rozumy.
Czarne, listopadowe drzewa
wyciągnęły kikuty do nieba
milczącym błaganiem.
Czekała ziemia - co się stanie
z krajem ogołoconym.
Milczały spiżowe dzwony
opasłe, leniwe i zwisłe.
Z południa przywiało nad Wisłę
odgłosy rakietowej wojny.
Czas był nerwowy, niespokojny.
Rozkopywano stare groby.
Prowokacji różne sposoby
ośmieszały wspomnienie papieża.
Nikt nie wiedział dokąd zmierza
diabelskie mediów rozpasanie.
Okrzyki i nawoływanie
nagonki - przybierały na sile.
Nadzieję na spokojną chwilę
skuliły przyziemne przymrozki.
Ucichły niedawne pogłoski
o możliwej, na lepsze, zmianie.
Różańce "Dopomóż Panie!"
bać się znowu zaczęły tajniaków.
Wspomniano proroctwo znaków,
lecz odrzucono intronizację.
Pociągi omijały stację
"Niepodległość" bez zatrzymywania.
Nie zauważono oczekiwania
i żaden się nie zatrzymał.
Nieszczęśliwa szła godzina...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz