wtorek, 12 marca 2013

Autobus sto dwadzieścia trzy



 









Tą samą trasą jeżdżą wszystkie dni -
autobusem sto dwadzieścia trzy.
Wsiadają dobrzy, a czasem źli
do tego sto dwadzieścia trzy.
Tą samą trasą wszystkich wiezie.
Tych śpiących z tyłu. Tych na przedzie.
Stojących i takich co siedzą.
Tych obeznanych, którzy wiedzą,
kiedy wysiadać nie wypada.
Nieraz o życiu ktoś pogada,
albo zapyta o przystanek,
a one ciągle takie same,
jak nerwowe trzaśnięcie drzwiami
i ludzie także tacy sami,
wciąż zamyśleni, nieruchomi.

Jazda jest długa, a czas goni,
lecz nic właściwie się nie zmienia
na poszczególnych okrążeniach.
A mogłoby się coś przydarzyć.
Wielu jadących pewnie marzy
o niespodzianej zmianie trasy,
ale nic z tego. Takie czasy,
że co dzień musi być tak samo
i dalej trasą dobrze znaną
będą się wlokły przyszłe dni,
tym samym sto dwadzieścia trzy.
Wielu straciło już nadzieję,
że nowy wiatr może powieje,
albo - że ziemia się rozstąpi,
a sto dwadzieścia trzy nie zwątpił,
że wszystkich rozwiezie gdzie trzeba.

Trasa jest stała. Wola nieba
i święty Boże - nie pomoże,
a jednak jest przystanek Orzeł.
Cichy, spokojny, opuszczony
i właśnie przy nim jak szalony
przyśpiesza sto dwadzieścia trzy,
jakby się lękał przyszłych dni
i nie chciał prowokować losu.
Jest więcej podniesionych głosów
i kołyszą się w środku młodzi.
Trwa wszystko krótko. Potem chłodzi
emocje monotonna trasa
po wyznaczonych snu bus-pasach.
Tą samą drogą. Po staremu,
jak niezmieniony znak systemu
podświetlonym numerem drży
codzienność w sto dwadzieścia trzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz