czwartek, 7 marca 2013
Alpinista
Siedzi sobie alpinista
jakby się do szczytu przyssał.
Nie zamierza zejść.
Miał już więcej wejść
na wyżyny i kominy.
Teraz boi się szczeliny,
która zęby szczerzy.
W siły swe nie wierzy.
Lęka się że spadnie.
Wyląduje na dnie.
Ostre go czekają zręby.
Uśmiechnięte białe zęby
prowokują - Złaź!
A na stoku gładź.
Ma z Orlenu dobre liny,
ale stroi głupie miny
i zejść nie zamierza.
Kilku innych się przymierza.
Sejm pyta o zgodę.
Telewizje przed narodem
roztaczają wizje.
Wkrótce pewnie się poślizgnie,
lecz na razie siedzi.
Śmieje się z gawiedzi.
Ma swoje powody.
Zebrał już nagrody,
lecz jest ciągle zły,
bo się boi mgły.
Będzie siedział, jak znam życie,
aż o wszystkim zapomnicie.
Po to się na sam szczyt wspinał,
żeby na nas się wypinać!
Teraz przekonuje siebie,
że słoneczkiem jest na niebie,
tylko stale ma kłopoty
przez te mgły i samoloty.
Wciąż się musi trzymać
cieniutkiej krawędzi.
Trudno tak wytrzymać,
a siedzenie swędzi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz