piątek, 1 marca 2013
Przemknął luty
Niski luty czasem przygarbiony
przemknął cicho w stronę Grochowskiej.
Potrącone nocy zasłony
fioletowym pokryły woskiem
szyby nieba z zaciekiem roztopów.
Zakołysał się karmik sikorek.
Porcja leku. Spać byłem gotów,
ale noc powstrzymała mnie w porę.
Nie tak szybko! Trzeba podziękować
i modlitwą porozmawiać z Matką.
Miałeś czas, by się ekscytować,
a "Dziękuję!" mówiłeś rzadko.
W takiej ciszy się dobrze rozmawia,
gdy obawy usiadły na śniegu.
To się wszystko samo nie sprawia.
Samo też nie przyspiesza biegu.
Ojcze Nasz - krótkie nie wystarczy.
Patrzy w dół zasmucony Jezusek.
Ktoś odchodzi z drżeniem myśli starczych.
Swą modlitwą wesprzeć go muszę.
Wielu przeszło nad tym do porządku
i ciekawią ich nowe wybory.
Nie lubimy za bardzo wyjątków,
ale ja przecież też jestem chory.
Czas pod nogi uważnie nie patrzy.
Ma wciąż ślad wczorajszego zarostu.
Trudno przejść nad tym wszystkim - raz, dwa, trzy
i zapomnieć o troskach po prostu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz