wtorek, 19 marca 2013

Drogowskaz



 









Na końcu długiej zimowej drogi,
gdzie nawis zwisa nad zaspą,
gdzie w zamarzniętych szybach ubogich
ostatni ratunek zasnął,
a krok następny trudno postawić,
bo siły wzięła wędrówka -
tam się cieplutkim wierszem przebija
poety historia krótka.

Za późno ruszył zgubionym szlakiem
na opuszczone bezdroże,
wiedząc, że przeszłość będzie złym znakiem
i nikt mu już nie pomoże.
Bez przerwy jednak w moc dobra wierzył
i w ludzkie pragnienie ciepła.
W boską opiekę Dobrych Pasterzy,
sprzeciw i w bezsilność piekła.

Daleko zaszedł. Wytrzymał chłody.
Uparcie wciąż parł przed siebie,
choć się piętrzyły wokół przeszkody,
zbierały chmury na niebie.
Doszedł już prawie. Przed jego wierszem
ostatnie topnieją lody.
Potrzebne teraz są kroki większe,
te przeznaczone dla młodych.

Zostało jemu tylko spojrzenie
w poezję żywą i dobrą,
lecz jest radością, a nie cierpieniem.
Wie - inni tu wkrótce dotrą.
Została za nim wyraźna droga.
Szczelina się rozstąpiła.
Z wielkim uporem. Z pomocą Boga
strumieniem się wypełniła.

Na końcu długiej zimowej drogi,
gdzie nawis zwisa nad zaspą,
usiadł poeta. Wyciągnął nogi.
Szczęśliwy, spełniony zasnął.
Nie budźcie, proszę. Choć niedaleko
kwitnące i bujne pola.
Tam wiersze jego spływają rzeką.
On drogowskazem być wolał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz