środa, 5 grudnia 2012
Polska droga do dobrobytu
Jeździło się w naszej Polsce wzdłuż i wszerz.
Latało się za granicę samolotem,
aż mi w końcu powiedziano: - Rób, co chcesz,
ale teraz powolutku - na piechotę!
Pisało się. Leciuteńko płynął wiersz,
wesolutko, nieraz rzutko i z polotem,
aż mi wreszcie powiedziano: - Rób, co chcesz,
ale teraz musisz liczyć się z kłopotem!
Marzyło się. Nikt tu nie chciał żyć jak leszcz.
Każdy wierzył, że dobrobyt będzie potem,
aż usłyszał programowe: - Rób, co chcesz,
lecz milczenie ma być odtąd twoim złotem!
Złotopolscy już jesteśmy dzisiaj wszyscy!
Piechocińscy - w marszach chcemy śpiewać Rotę.
Nerwowego załamania wszyscy bliscy.
Wygrażamy jak Pawlak za płotem.
Długo ciągną się komedie i seriale,
wirujące karuzele propagandy.
Gorzkie żale i kulawe bale
w oszukańczym korowodzie grantów grandy.
Jeździło się, pisało się, marzyło się.
Wierzyło się, że zło minie, bo przejść musi,
ale jeszcze odrodziło się Pokłosiem,
które starszy, a już niczym nas nie kusi.
Rok za rokiem żadnym nie jest już prorokiem,
a za grudniem pomruk niesie nowy grudzień.
Zamiast władzy - nam to wszystko wyszło bokiem.
Polską drogę wydeptują w marszach ludzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz