sobota, 1 grudnia 2012

Stowarzyszenie Miłych Ludzi



 








Powszechne oburzenie budzi
Stowarzyszenie Miłych Ludzi,
bo większość jest teraz niemiła,
odkąd się Polska podzieliła.

Niemili mają wszelką władzę,
a wytrzeszcz władzy jest obrazem,
brutalność, siła i obczyzna.
Strach nawet rację miłym przyznać.

Stowarzyszenie Ludzi Miłych
widzi, że ktoś wypruwa żyły,
by zniszczyć okruchy grzeczności,
ale uśmiecha się, nie złości.

To irytuje wytrzeszczonych,
wysoko zwykle postawionych,
którzy sikali tu na znicze.
Niemiłe są place, ulice.

Wszędzie zakazy i kamery,
znaki, szykany i bariery,
głośniki, paralizatory,
sondy, podsłuchy, monitory.

Tych miłych muszą mieć na oku.
Nie mogą nawet zrobić kroku
bez kontroli i obserwacji.
Taki jest urok demokracji.

Stowarzyszenie Miłych Ludzi
zwykle się nieco później budzi,
bo większość miłych jest bez pracy.
O świcie trudno ich zobaczyć.

Rząd myśli, że się konspirują
i niedobrego coś szykują
i pewnie władzę chcą obalić,
gdy ta się skutecznością chwali.

Coś jednak jest w tym dobrobycie.
Jest uśmiech, chociaż twarde życie,
po spoza "Ody do radości"
wylazła kukła bezradności.

W Stowarzyszeniu Ody nie ma.
Mówią, że tylko jest ekstrema,
która z umysłem ma nie bardzo.
Salony więc miłymi gardzą.

Lecz to pozory. Gra sztampowa,
bo za nią wielki lęk się chowa
i tylko muskuły natęża,
gdy grzeczność i dobro zwycięża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz