sobota, 8 grudnia 2012
Skarga żałosna
Idę w Zaświaty z żałosną skargą.
Nie chciano wierszy moich za darmo.
Szczęścia nie miały. Druku nie znały.
Literaturą byłyby marną.
Idę i wzdycham. Gubię sieroty.
Nikt nie chciał słuchać słów wajdeloty,
chociaż prosiłem i rozsyłałem,
ludziom sprawiałem nimi kłopoty.
Niepopularna była to mowa.
Krzyczały strofy. Bolały słowa.
Drażniły rymem. Pachniały dymem,
a ton ich władzę wciąż prowokował.
Modlitwę miano wciąż za nieszczerą,
bo się wspierała wielką literą
i była inna, chociaż Maryjna
z jakąś nieziemską słów atmosferą.
Dopóki mogłem tuliłem wiersze.
Moje, prawdziwe, z serca, najszczersze.
W czyich je głowach pamięć przechowa,
gdy sam ich wszystkich w swojej nie mieszczę?
Idę. Iść muszę. Nic już nie zmienię.
Może zostaną tu jakimś cieniem,
lub kartą próżną tu się wyróżnią,
albo krzyczącym ludzi sumieniem.
Chciałem być inny, więc jestem inny,
lecz wiersze cierpieć tak nie powinny!
Same. Bez taty. Odszedł w zaświaty,
a nie znał życia - tak był dziecinny.
Wysłuchaj Panie. Przebacz pisanie.
Ojcowskim okiem też popatrz na nie.
Słowa prorocze zalicz mi w poczet...
Na ziemi przecież miałem skaranie.
Poddany byłem bolesnej próbie.
Pochwały niosę. Żadnej nie zgubię,
a zwłaszcza cudnej z Głuszycy Górnej
skąd ktoś mnie prosił - Wciśnij to "lubię"!
Siła rażenia tego "lubienia"
niech wesprze prośby o wybaczenia,
że nie z poetą, a z wierszokletą
mieli rodacy tyle zmartwienia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz