środa, 30 stycznia 2013
Cielec
Platformę zwieńczono tarasem
na którym po trunku Goldwasser
przyjmował hołdy żywy cielec.
Doprowadzali przyjaciele
całe zastępy amber-złotych,
którzy wtykali swe kłopoty
cielcowi w wystawioną szparę.
Otoczono taras oparem
dobrych sondaży i notowań.
Nie dopuszczano złych zachowań
w nowopartyjnym miejscu kultu.
Odgłosy buntu i tumultu
nie dochodziły tu z daleka,
a cielec miał w zwyczaju czekać
na sygnał, że je wyciszono.
O poziom niżej - za zasłoną
uzgodnień okrągłostołowych
stali kapłani, mądre głowy,
machając wciąż kadzielnicami.
Pod nimi, naukowcy sami
cieniutkim głosem pieli glorie,
które natychmiast w euforię
zmieniali wszyscy dziennikarze.
Emisja codziennych Wydarzeń
pokazywała ją ludowi.
Ludzie przestali się już głowić,
bo uwierzyli w moc zwierzęcia.
Mieli właściwie dość zadęcia,
lecz dawno opuścili głowy
pod wzrokiem minotaurowym.
Filozofowie i kultura
czekali aż sama natura
wymusi na cielcu potrzebę
i wtedy obdarzy ich chlebem
niezbędnym dzisiaj do przeżycia.
Dokonano wczoraj odkrycia,
że to nie cielec, ale człowiek
i może jak człowiek odpowie
za to, że tak bardzo zbydlęciał
żerując tu na dobrych chęciach.
Jeszcze nie pada. Wciąż się trzyma.
W rosnących marszach i zadymach
narasta wciąż opór społeczny.
Cielec już wie, że nie jest wieczny
i kiedyś będzie cielęciną,
a tak boskością swoją słynął.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz