czwartek, 24 października 2013

Bez refundacji



 







Literatura ma rysy męskie.
Nos długi. Tłuste poliki.
Z wyraźnym trudem wstaje po klęsce.
Do złej trafiła kliniki.

Był to Instytut trudno dostępny,
bo zebrał calutką wiedzę.
Wiele w nim było rozpoznań mętnych.
Kolega radził koledze.

A ona - dama. Piękna, szalona.
Wyboru wcale nie miała.
Weszła do tego dziwnego grona.
Wytrzeszczu oczu dostała.

Wianek od razu zdjąć jej kazali,
a potem dostała chemię.
Długo się nad tym zastanawiali
jakby ją wcisnąć pod ziemię.

Chcieli, by była do nich podobna,
bo brzydkie teraz jest piękne.
Już zamierzała wyskoczyć z okna,
lecz ktoś ją chwycił za rękę.

A był to chyba duch Mackiewicza,
który jej rozpacz zobaczył.
Przecież nie jesteś dawno dziewicza.
Jam cię za przeszłość poznaczył.

Będziesz  tu Nike karykaturą.
Prześmiewczym złamanym piórem.
Gwiazdą, Jutrzenką, Nową Kulturą.
Za tobą staniemy murem.

Uległa. Wyszła do nich podobna
i teraz ma rysy męskie.
Partyjna walka bywa okropna.
Przemiana oznacza klęskę.

Nikt w niej już sztuki żadnej nie widzi.
Talentu nikt nie dostrzega,
a wielu prosto w oczy z niej szydzi,
że jeszcze chce się ubiegać.

Była jak Milion. Dziś jest Tysiącem,
a skończy pewnie na setce.
Literaturo wracaj do domu,
zmienionej nikt cię nie zechce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz