poniedziałek, 28 października 2013
Konradowie rocznik dziewięćdziesiąty
Przyszedł Konrad, panie podchorąży.
Ten sam, który tu uchodził za Kolumba.
Który zostać komunistą już nie zdążył,
ale flagi tak jak wszyscy kładł na trumnach.
Chce dołączyć do Podziemia i przysięgać,
że w potrzebie za Ojczyznę zawsze stanie.
Tylko prosił by mu nie kazano klękać,
bo jest żydem i już żydem pozostanie.
Chciałby z nami razem być przed Listopadem.
Nie wyjedzie, bo jak my, tu dom swój czuje
i nie pragnie Ameryki. Jest Konradem,
a "Kolumbów" już od dawna nie czytuje.
Tamte czasy już uważa za minione.
Na pieniądze swoich przeżyć nie przeliczał.
Jeszcze wierzy, że nie wszystko jest stracone
i dlatego przyjął imię z Mickiewicza.
Odrzucimy, czy przyjmiemy go na próbę?
Na żylecie razem z nami stoi, krzyczy.
Na ulicę wyszedł pierwszy. Wszedł w rozróbę.
Trochę gazu, kilka pałek też zaliczył.
Jak pan myśli, panie podchorąży?
Czy to dobrze, że tak się upominamy?
Nie będziemy tej historii dłużej drążyć.
Do szeregu! Wprowadźcie go. Zaczynamy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz