niedziela, 29 czerwca 2014
Epitafium po PRL
Dobrze jeszcze pamiętam hotel ze szkła.
Portier kłaniał się dwa razy a pas,
a fortuna wraz z nami pod rękę szła.
Ktoś wyjechał odkrywać gaz.
Nie tęskniłaś za bardzo, bo kasę słał.
Mogłaś sobie pozwolić na gest
i mówiłaś mi o nim - to tylko Jamał,
a ja dobrze wiedziałem jak jest.
Oczekiwałem kiedyś rozstania
ten układ wiecznie nie mógł tu trwać.
Choć wszyscy byli innego zdania,
wciąż zachęcałaś - przy mnie się kładź.
To się wszystko zmieniło jednego dnia.
Zobaczyłem, że z nami jest Bóg.
Można było otwarcie głośno się śmiać
z papierosów "Kosmos" i "Drug".
Facet śpiewał o zębach wbijanych w mur.
Helikopter na dachu siadł,
a Żoliborz się cały zamienił w chór.
Jamał został na kilka lat.
Oczekiwałem wtedy powstania,
ale w podziemiach puścili gaz.
Wódka na kartki wciąż była tania.
Handlować trzeba następny raz.
Po tym handlu dziś zobacz - Jak teraz jest?
Tylko więcej w hotelach jest rur.
Zaprosimy znajomych na skromy chrzest,
gdzieś przy grillu pod dachem chmur.
Potem może nas skryje londyńska mgła
zamiast snów o dalekim Times Square
i zostanie nam tylko piosenka ta,
epitafium po PRL.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz