czwartek, 5 czerwca 2014

Zaproszenia












Zaproszenia na Starówkę nie przysłali.
Poszedł sąsiad. Wystrojoną wziął rodzinę.
Nie wiem czemu, jak na pogrzeb się ubrali.
Wszyscy w czerni. Ojciec dumną robił minę.

Wolny dzień musieli dostać, chyba w pracy.
Poszli pieszo. Zostawili samochody.
Nie wiedziałem, że sąsiedzi - ważni tacy.
Zaproszeni - to chyba były powody.

Powracali jakoś ciężko. Zbitą grupką.
Umęczeni. Dosyć długo się wystali.
Jak tam było? - Uroczycie! - ktoś rzekł krótko.
Skromni jacyś, pewnie się nie chcieli chwalić.

Nie dostałem zaproszenia, lecz mi przeszło.
Gdybym dostał, to też chyba, bym nie poszedł.
To historia już. Minęła. To już przeszłość.
Solidarność nie wymaga dziś zaproszeń.

Teraz sąsiad moje nosi tu brzemiona.
Wstaje rano i odpala Mercedesa,
kiedy ja się wyleguję w snu ramionach.
Na dodatek, nikt go dzisiaj nie pociesza.

Ciężkie życie mają teraz pracowici.
Te podziały niepokoje nowe rodzą.
Stabilności oni chcieliby się chwycić,
a im mówią: - Ciężkie czasy znów nadchodzą.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz