środa, 20 listopada 2013
Był teatr
Był teatr. Stary, wiekowy jak pantalony Heleny.
Nad sztuką wciąż pochylony, pilnował perfekcji sceny.
Świat zmieniał się bardzo szybko. Staruszek bardzo powoli,
chociaż potrafił zaskoczyć, a nawet czasem swawolił.
Spokojne miał dożywocie w ulicach i murach grodu.
Doczekał się wielu pociech. Do zmartwień nie miał powodu.
Na nic właściwie nie liczył. Czasy nie były bogate.
Grał, uczył, czasem przećwiczył i zbudowano mu klatę.
Klatka to słowo zbyt mikre. Klata sens lepszy oddaje,
gdy wszystko staje się przykre, wyśmiewa ktoś obyczaje.
A miasto było królewskie. Z tych królów dawnych - prawdziwych,
więc pasji dostało szewskiej, gdy widz się zmianą zadziwił.
Kościół na łamach Dziennika zagroził ekskomuniką.
Publika wniosła w okrzykach, że już nie będzie publiką.
Uciekły szczury z kanału. Zmieniły zapach piwnice.
Ogiery dostały szału. Śluby złożyły dziewice.
Tylko Minister Kultury, który pieniądze wyłożył.
Cieszył się. Skakał do góry, że takiej przemiany dożył.
Był właśnie czas rekonstrukcji i władza zmieniała maski.
Uległo wszystko destrukcji. Potrzebne były oklaski.
Był teatr, lecz opustoszał. Aktorzy kpili z nieszczęścia
i tylko bezdomny kloszard nocował tutaj po przejściach.
Owacje szybko ucichły. Oklaski zgasiły gwizdy.
Recenzje krytyków znikły. Nikt nie chciał oglądać [ ingerencja cenzury].
Bo gdyby to chociaż była przecudna z rządu blondynka.
(Te oczy, uśmiech, rumieniec, perfumy, dobrana szminka),
to każdy wyniósłby z tego emocje przybytku sztuki,
lecz pokazano trupiarnię, a w rządzie, reszta - nieuki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz