niedziela, 30 czerwca 2013
Pod murem
Stoją ludzie pod więzieniem,
a za murem radio gra.
Ktoś tu z prawem i sumieniem
wielki problem może ma.
Skazanie - uniewinnienie
rozdziela wysoka ściana.
Na wieżyczce strażnik drzemie.
Radio głośno gra od rana.
W świecie polują na ludzi
z szybkostrzelnym karabinem.
Można rączek nie ubrudzić
i odpokutować winę.
Głowy leżą na ulicach
przechodniom pozdejmowane.
Mur nikogo nie zachwyca.
Grube sprawy są schowane.
Wyjeżdżają w świat sędziowie.
Kat opala się na działce.
Z tych pod murem - nikt nie powie,
że prawo patrzy przez palce.
Pan naczelnik wie dokładnie,
co oznacza sprawiedliwość.
Jest ktoś, kto zwalniał zapadnię.
Jest w ludziach wielka cierpliwość.
Chudy lipiec deszczem chlipie.
Premier pięścią wymachuje.
Proste słowo może przypiec.
Prokurator urzęduje.
Stoją ludzie pod więzieniem,
a za murem radio gra.
Ktoś tu z prawem i sumieniem
wielki problem pewnie ma.
Zero
Nic się dziś nie wydarzyło
o czym warto by napisać.
Skoro każą zamknąć ryło
nie ma sensu o nic pytać!
Gadanie jest ryzykowne
i się w sądzie skończyć może.
Przeprosiny są kosztowne!
Z dnia na dzień żądają drożej.
Nikt ważny dziś nie wystąpił.
Nie powiedział nic do rzeczy.
Nie chwalił, ani nie wątpił.
Nie był za, a nawet przeciw.
Nie ma już się z kogo pośmiać.
Pewnie bardziej płakać chce się.
Upomnienie łatwo dostać.
Niczego się nie dowiecie.
Nie napiszę o ubecji
i o sądach kapturowych.
Wszystko zachowam w dyskrecji.
Politykę mam już głowy.
Przeproszę się z zaimkami.
Nikogo palcem nie wskażę.
Dopowiedzcie sobie sami
o czym wieczorami marzę.
W dalekim kraju
W dalekim kraju, gdzie rządził On
ludzie komunie krzyknęli - Won!
A On się krzykiem bardzo obruszył.
Zagroził wszystkim, że sprzeciw skruszy.
Sposób podebrał starej skarpetce,
która krzyczała - musi, lecz nie chce,
by przed sąd ciągnąć wszystkich krzykaczy.
Ludziom pokazać, co władza znaczy.
Procesów naraz ruszyło mrowie.
Ktoś tylko szepnie, ktoś słówko powie -
wychodzi z sądu w samych skarpetach.
Wyszedł tak stamtąd stary poeta.
I dziennikarzy skazano mnóstwo
na potępienie i na ubóstwo.
Błędnych orzeczeń nikt się nie wstydził.
W dalekim kraju sąd z ludzi szydził.
Dobrze, że u nas inne zwyczaje
i że normalnym jesteśmy krajem,
bo nasza władza ma zdrowy mózg.
Niech sto lat włada pan Donald Tusk!
sobota, 29 czerwca 2013
Znaczenie lata i wakacji
Wszystko dziś zdaje się normalnym,
zwyczajnym życiem bez zachwytu.
Bezideowym, neutralnym,
bez napięć i bez wielkich zgrzytów.
Jest i pańszczyzna i rozpusta.
Modlitwa oraz rozpasanie.
Jest miska pełna. Jest i pusta.
Jest lato i oczekiwanie.
Wakacji teraz jakby nie ma.
Rowerów tyle, co w Wietnamie
i tylko mały jest dylemat -
Jak przetrwać to długie czekanie.
Ludzie są teraz chorowici.
Poprzeziębiali się w upały.
Trudno ich byle czym zachwycić.
Wirusy z nieba pospadały.
Partie kolejny show szykują
jak gdyby skrzydła im urosły.
Wszyscy wakacji powiew czują.
Siermiężnych, domowych i prostych.
Życie wygląda jak atrapa
na zewnątrz barwna, kolorowa
i tylko człowiek taki gapa -
nie bardzo wie, jak się zachować.
Wspomina ciągle to, co przeszło.
Boi się tego, co przyjść musi,
a przecież lato jest... i ciepło.
Kryzys się kiedyś skończyć musi.
Mówią, że jeszcze się nie zaczął
i że być może dokuczliwy.
Że jeszcze bardziej nas poznaczą,
a najbardziej - tych niecierpliwych!
Może krążenia ptaków na niebie...
Nie ma w Zgonie milczenia owiec,
a jest cisza głębiny w jeziorze.
To jezioro pamięta lodowiec.
Wiele zdarzeń opowiedzieć może.
Nie ma w Zgonie biznesów i kasy.
Jest brzeg wody, a na nim zacisza.
Wąską szosą przeciska się nasyp.
Zapadliska otwiera się nisza.
Las otulił ten mały przesmyczek
zaplątany wśród jezior, mokradeł.
I wzniesienie i mały strumyczek
pełne gawęd są, porzekadeł.
Może one zwabiły poetów.
Może ptaków krążenia na niebie.
Może fala i wiatr z oczeretów.
Może myśl, żeby zabrać tam ciebie.
piątek, 28 czerwca 2013
"A imię jego będzie czterdzieści i cztery."
Gender na KUL-u widzą niebiosa.
Na Jagiellońskim po prostu zgrozza,
a na Wrocławskim zadyma, trauma.
Już nie wiadomo, szatan, czy bałwan?
Ze zdjęć - ofiara i z sms-ów,
a na Lednicy zloty prezesów.
Taniec z gwiazdami i obrazami,
a przed ołtarzem sami szamani.
Post - to wyjątek. Wesele w piątek.
Chleby do ręki. Chłopcom - sukienki.
Zmiana uboju na rytualny
i znak pokoju do nienormalnych.
Jest tolerancja i jest nauka,
a odmienności nie można zbrukać.
Jazz orleański w każdej procesji
i tylko radio nie ma koncesji.
Trudno uwierzyć. Czas dwóch papieży,
a przed biskupem pentagram leży.
Na każdą zmianę Kościół otwarty!
Kim jesteś Panie? - Czterdziestym czwartym.
Nie trzyma kupy
To już się wszystko kupy nie trzyma
tak jak "Nie było!" i gliceryna.
Jak Amber Goldy, sędzia i brzoza.
Została tylko wypięta poza.
Wypięta do nas. Wielka, czerwona.
I ma nas wszystkich razem przekonać,
gdzie mamy państwo wspólnie całować!
Jak cicho siedzieć. Jak się zachować.
A jeśli rady nie posłuchamy
to są tu sznury, garaże, tamy.
Ten, który kopie i ma saletrę
i różne inne środki konkretne.
Wzorcem tu będzie enkawudzista!
Karta historii musi być czysta!
Jest po to prawo i władza dana,
by mogła tańczyć dziwka szamana!
Władza pokaże i władza powie
kim jest, co znaczy dla władzy człowiek!
I co tu kiedyś było i nie ma!
Koniec dyskusji! Skończony temat!
Pod rozwagę
Czy ta władza już walczy z Narodem?
Czy rozdźwięku to pierwsze pomruki?
Nikt z nas nie wie, co było powodem.
Zastanawiać się będą wnuki.
Nazywają to transformacją.
Uwłaszczeniem i zmianą powłoki.
Przyłączeniem i demokracją.
Rozglądaniem się bacznym na boki.
Świat już dawno nie jest spokojny
i kryzysem zapłacił za Jałtę.
Były wojny i trwają wojny.
Nie liczono, co wszystko jest warte.
Symulacji wcześniejszej nie było.
Rewolucja to dziś pierestrojka.
Tak się wszystkim po prostu zdarzyło,
ale licho uciekło nam z worka.
Wyścig zbrojeń jest teraz pełzaniem,
a najniżej dziś czołga się życie.
Dokąd zdąża? Czy kiedyś przestanie?
Pomruk władców na pewno słyszycie.
Podsuwają nam różne podziały.
Najważniejszy to - oni i my!
Nacisk władzy odczuwa świat cały,
ale w masie wciąż opór się tli.
Nie ma metod tak doskonałych,
by nie trzeba używać przemocy.
Nikt nie zwraca uwagi na małych.
Rewolucja się po nich przetoczy.
Władza jednak jest bardzo stara,
a ciężary spadają na młodych.
Została im nadzieja i wiara
i konkretne, życiowe powody.
Czy ta władza już walczy z Narodem?
Czy rozdźwięku to pierwsze pomruki?
Wszystko zmieni pokolenie młode.
Nie potrzeba im żadnej nauki!
Biegli
W poważnej teraz jestem kropce
i niewesołą mam już minę.
Mogą mnie wywieść na manowce.
Mam przecież nitroglicerynę.
A gdyby tak, co nie daj Boże
poszukiwano mikrośladów
i mnie by mogli zwinąć toże,
a potem skazać dla przykładu.
Chodzę jak jakiś terrorysta.
Mam stale nitroglicerynę
i może jakiś aktywista
powiązać skutek i przyczynę.
I nie wymigam się od kary.
Motywy moje wszystkim znane.
Na szczęście jestem dosyć stary
i zdrowie całkiem mam zszarpane.
Ale ocenią to już biegli,
a nie będą patrzyć przez palce.
Czy mnie po sądach będą wlekli?
Czy dadzą odpocząć na działce?
Cień tajnych służb
To się wszystko wzięło z wróżb.
Długim cieniem tajnych służb
rozłożyło po wyrokach.
Potem już w kolejnych krokach
przeszło przez sądowe sale.
Przetoczyło się jak walec
po kieszeniach dziennikarzy.
I pech może się przydarzyć,
lecz wygląda systemowo.
O skarpetkach padło słowo
na Wybrzeżu, dawno temu
i ktoś musiał, chociaż nie mógł.
Z tej niemocy i niechęci
do dzisiaj się lody kręci.
To są atrybuty państwa
zmuszające do poddaństwa,
posłuszeństwa, uległości.
Na władzę się można złościć,
ale trzeba złość ukrywać.
Rada mogłaby się przydać
tylko w takiej sytuacji,
gdyby brakło demokracji,
ale u nas przecież jest!
Bywa, nieostrożny gest
czasami drogo kosztuje,
lecz nie powiesz że tu szuje
nie szanują praw człowieka.
Świat się zmienia. Czas ucieka.
Stare wróciły porządki.
Penetrują już zakątki
poszukując wrogiej mowy
i odchyłek ideowych.
Satyra jest z innej gliny.
Żadnej nitrogliceryny!
Żadnych zwątpień! Żadnych śmiechów.
Wkrótce będziemy bez grzechów,
społeczeństwem ludzi świętych.
Wtedy ziemi lud wyklęty
wprowadzi na salę sztandar
i nie powiesz, że to banda,
ale że siła przewodnia.
I już odtąd będziesz co dnia
stać na baczność przy dzienniku.
Powoli się na to szykuj!
To się wszystko wzięło z wróżb.
Długim cieniem tajnych służb
rozłożyło po wyrokach.
Potem już w kolejnych krokach...
czwartek, 27 czerwca 2013
Wirtualnie
Pożyczę sobie. Oddam z procentem.
Sam sobie weksel wystawię.
To przecież nie jest żadnym przekrętem.
Sam z sobą się przecież bawię.
Uzbieram kwity. Zażądam zwrotu.
Nie oddam, bo nie mam z czego.
Nie miała baba większych kłopotów.
Ma teraz problem z niczego.
Wszystko to da się odłożyć w czasie.
Zabawy sobie nie przerwę.
Stale mi rosną rachunki w kasie.
Mam swą Feralną Rezerwę.
Jestem bogaczem! Coś w świecie znaczę.
Rating mi urósł do góry!
Wszystko policzyć można inaczej,
choć ma się w kieszeniach dziury.
Głowę mi suszą. Dziury być muszą!
To są Fundusze Otwarte!
Ja sam stanowię nad nimi Urząd!
Sam liczę ile są warte!
Dla mnie miliony - dla kogoś zero?
Nie ma to dla mnie znaczenia.
Nie jest to dla mnie żadną barierą.
Na świecie wszystko się zmienia.
Pożyczę sobie. Oddam z procentem.
Sam sobie weksel wystawię.
To przecież nie jest żadnym przekrętem.
Sam z sobą się przecież bawię.
Można od bieżni się uzależnić.
Idę, a się nie przemieszczam.
Ludzie aktywni są bardziej prężni.
Obrót - to zasada pierwsza!
Robią to inni. Całkiem niewinni.
Świat potrzebuje zabawy.
Ludzie bezczynni być nie powinni!
Zapłaci, kto jest ciekawy!
U Maryni
Nie warto głowy w piasek chować,
gdy mi "aparat" dobro czyni.
Najlepsza wówczas jest rozmowa
o zaletach pani Maryni.
Może się komuś nie podobać
marsz za dobrymi, lub ze złymi.
Nie warto głowy w piasek chować -
już lepiej... o pani Maryni.
I nie ma z kim polemizować,
(są oni przecież wiadomymi).
Nie przestaną. Będą próbować,
a ja na plotkach u Maryni.
Rzecz u Maryni nie jest nowa,
i z wypiekami czerwonymi,
a przecież trzeba się zachować
( co wasz autor właśnie czyni).
środa, 26 czerwca 2013
Piana na rzece
Trudno o lepszą satysfakcję
niż bojkot, nacisk i ostracyzm
Ten kto wymusza izolację
myśli, że pewnie wiele znaczy.
Dwóch zdań nie złoży przyzwoicie,
a pyta ciągle środowisko:
"Jak to... wy nadal go lubicie,
a przecież to nic warte wszystko?"
Groźby, naciski, ośmieszanie
i zamykanie ludziom ust -
to postawione im zadanie.
Mało skuteczne na mój gust.
Na swoich blogach tylko piszę.
Nie pcham się wcale w wielkie grona,
a wielkie larum wokół słyszę:
Ta twórczość ludzi nie przekona!
Widać czytają potajemnie
i sami robią mi publikę.
Już nie są tacy mocni w gębie
widząc rosnącą statystykę.
Pożałowania godne mumie.
Pionki rządowej propagandy.
Wsza za tytułem nie brzmi dumnie.
Widać panikę całej bandy.
Rozmawiam z ludźmi o metodach,
kiedy ich straszy celebryta.
Słów zrozumienia kilka dodam,
dziękując temu, kto mnie czyta.
Trzeba to przetrwać! Musi spłynąć
piana na rzece po powodzi.
Tama tych wzburzeń jest przyczyną.
Niech się kotłują! Nic nie szkodzi.
Skorpion
Na wielkim uniwersytecie
odkryto czerwonego karła.
Głośno zrobiło się na świecie.
Grupa odkrywców się wydarła,
że obok może istnieć życie.
Rzecz opisano należycie,
choć odległości są ogromne.
Nie powracano już do wspomnień,
bo karły to rodzaje gwiazd
wygasłych, dawno wypalonych.
Efekt odkrycia był szalony.
Sięgnięto po oddziały SPAP
i nad problemem usiadł sztab.
Okres był właśnie powodziowy,
a wielkie naukowe głowy
patrzyły w kosmos - nie na rzekę,
jakby ten karzeł był człowiekiem.
Problematyczne są odkrycia.
Potrafią poruszyć narody,
a zwłaszcza gdy dotyczą życia
i stwierdzają istnienie wody.
wtorek, 25 czerwca 2013
Na jednej głowie
Anschluss Chorwacji.
Kontrakt Orlenu.
Brak demokracji!
Mnóstwo problemów.
Trotyl na wraku.
Słupki na dole.
Groźby zamachów.
Kosher na stole.
Noga skręcona.
Kibole w sądzie.
W sukience żona.
Lud chce zmian w rządzie.
Służby na nogach.
Elbląg przegrany.
Spadzista droga.
Ludzie - barany!
Sąsiedzka pomoc
i prowokacja.
Kibolom łomot!
Zalana stacja.
Angela milczy.
Na drogach dramat.
Kto bilet wilczy
dał dla Baumana?
Za dużo troski
na jedną głowę!
Nie oddam Polski!
...przynieś umowę.
Taganka
Kto wysłał maile? Kto rząd wystraszył?
Czy to KGB, czy to ktoś z naszych?
Trop jest wyraźny - To była grupa!!!
Śledczy już z szafy wyjmują trupa.
Pewnie ta grupa jest tajną spółką
i różańcowe stanowi kółko.
Dla niepoznaki udaje świętych,
a to dywersji oddział przeklęty.
Pewnie to grono charytatywne
przy różnych zbiórkach bardzo aktywne,
które śle często posty do ludzi,
a się tajemnie terrorem trudzi.
To jest na pewno stara ekstrema,
która tu wpływu żadnego nie ma,
a jest dla rządu wielkim kłopotem
krzycząc raz sierpem, drugi raz młotem.
Wszyscy tajniacy już dziś są w pracy.
Rosyjska pomoc cele wyznaczy
i ktoś zapłaci za wielkie straty.
Nie będzie rządu pchał w tarapaty!
Biskup
Przewodniczący Komitetu Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem bp Mieczysław Cisło wyraził solidarność z Naczelnym Rabinem Polski Michaelem Schudrichem "w sprawie dokonywania uboju rytualnego zgodnie z wielowiekową religijną tradycją żydowską".
Pejsachówka - cymes, miód!
Dobry karpik po żydowsku.
Nie porzucim... skąd nasz ród,
gdy sprawa wisi na włosku.
Sprawa musi być ostrożna.
Zawsze można się dogadać
Jest to problem... ale można!
Czy taki nożyk się nada?
Na drodze do chwały
Nakręca
spirala
a nędza
wyzwala.
Czerwona
robota -
zmieciona
hołota.
Nauka
chce zbrukać,
a sztuka -
oszukać.
Sąd wyrok
przyłoży.
Na wyro
położy.
Nie chcem,
ale muszem!
Wychłepcę
wam duszę.
Powraca
ubecja.
Na kaca -
prelekcja,
a pomoc sąsiada
czerwone wykłada!
Złapana
kurica.
Rozchwiana
ulica.
Jest czerwone
światło!
Sprawdzone -
szło łatwo.
Nakręca
spirala
a nędza
wyzwala.
Potem tylko pały
na drodze do chwały.
Środki
Profesor Bałwan - enkawudzista
na zaproszenie szybciutko przystał.
Temat wykładu miał już gotowy:
"Jak sprowokować Ruch Narodowy..."
On to potrafi. Ma wielką wprawę.
Dawniej niejedną wodził obławę.
Wie jak poruszyć można ulicę
i politykę robić w krytyce.
Medale dzisiaj zdobią bałwanów,
a ci nie schodzą prawie z ekranów,
gdy oblepiła dostępne media
żydo-lewacka, czerwona brednia.
Kto protestuje - trafi pod sąd!
Za każdy okrzyk! Za każde - Won!
Za wątpliwości: - O co tu chodzi?!
Władza ma środki by kraj uśrodzić!
Iwanshow
Nasz pan - Szeryf Nottingham
to łupieżca, oszust, cham.
Z wypraw nie wrócił Lwie Serce,
więc Nottingham w poniewierce.
Ludzie żyją na fast foodach.
Robin Hood nam się nie udał.
Bogatym zabierać nie chce,
więc Nottingham w poniewierce.
Walter chyba nie jest Scottem.
W kraju nędza jest z powrotem.
Ludzie nie potrafią czytać.
W suknie zdobi się elita.
Nothing wkrótce tu zostanie
i pewnie pieśni o chamie,
sznurze oraz złotym rogu.
Wtedy prawdę pozna ogół.
Pochmurno
Pochmurno. Na deszcz się zbiera.
Świat mnie drażni jak cholera,
(w tym mowa internetowa),
a umiar trzeba zachować.
Nie należy zjeżdżać na dno,
chociaż słowa piekłu kradną
rozzłoszczeni prości ludzie.
Nie utrzymasz psa na budzie!
Pewne normy trzeba chronić.
Ostrzegawczym dzwonkiem dzwonić,
że to za głęboko sięga.
Przyzwoitość - nie mitręga.
I "Przepraszam!" można wrzucić!
Wycofać się. Spokój wrócić.
W duchu pokiwać się cicho
i rzec sobie "Pal to licho!"
Słów choroba się udziela.
Do wróbla z armaty strzela,
kto odpowie brzydkim słowem
na rządową nowomowę.
Ciśnienie nam się podniosło.
Pochmurno. I mnie poniosło.
Odłożyłem jednak "wężyk"
i własny przygryzłem język.
Zbyt skręcona jest spirala.
Cenzor krzyczy: Nie pozwalam!
Jednocześnie działa tak,
żeby ciebie trafił szlag!
Pochmurno. Na deszcz się zbiera.
Świat mnie drażni jak cholera,
(w tym mowa internetowa),
a umiar trzeba zachować.
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Wór bez dna
Wielkie michy - mało strawy.
Nie posłużą do zabawy.
Kosztowne są i zbyt drogie.
Łatwo można skręcić nogę
i zagubić się w przekrętach.
Nie zapełnią wielkie święta
dziesięciotysięcznych miejsc.
To nie pierwszy taki gest
wobec ludów kolonialnych.
Wielka micha - znak fatalny
naszych niespełnionych potrzeb.
Wkrótce do głów ludzkich dotrze,
że są to pułapki - klatki,
jak lusterko dla małpiatki,
jak na muchy złoty lep,
jak przywódcy pusty łeb.
Myśl zrozumie, kto się łudził:
Na wszystko, lecz nie dla ludzi!
Byłoby to rozdawnictwo,
a płacić trzeba za wszystko.
Taka micha - wór bez dna,
a dokłada ten kto ma!
Letnia burza
A w Syrii obcinają głowy.
W Katarze z talibem paktują.
Królowa ma kapelusz nowy.
Na Marsie wody poszukują.
A u nas silne gradobicia.
Przyszły rachunki za sukienki
i nie ma nic tu do ukrycia.
Ze skrzynek odczytano dźwięki.
A w Czarnogórze - katastrofa!
Korupcja w Czechach ponad miarę!
W Dunaju poziom wody opadł.
Lobby wyznało grzechy stare.
A u nas silne gradobicia.
Pieniądze poszły na reklamę
i nie ma nic tu do ukrycia.
Nazwiska w sądzie są czytane.
Na Gazę znowu w odpowiedzi
zrzucono z nieba kilka bomb.
Gość z CIA długo posiedzi.
Odbył się pogrzeb łowców trąb.
A u nas silne gradobicia.
Przewaga PiS-u nie jest duża
i nie ma nic tu do ukrycia.
Nadciąga właśnie letnia burza.
Bój ostatni
Bój na słowa i na posty.
Język twardy, mocny, ostry.
Twarze. Autorytety.
Zwykle - Mniejsza o konkrety!
Byle dużo! Byle głośno!
Fałszem, kłamstwem, notką sprośną.
Najmądrzejszy zawsze żyd!
Leming - głupi! Gojom - wstyd!
Profesura. Docentura.
Zamiast mycki pawie pióra.
Wszystko inne to partactwo.
Zastrzeżone dla nich znawstwo!
Zawsze musi być na słodko.
I dołożyć stopni schodkom.
Potem opłacić publikę
i tak robić politykę.
Wszystko przecież można kupić!
Goj jest biedny! Leming - głupi.
Mała gaża też się przyda.
Nie można ośmieszać żyda.
Lepiej znaleźć gdzieś murzyna,
Latynosa lub Gruzina.
Chińczyk raczej wykluczony,
bo tam nie ma nożem chrzczonych.
Nie brakuje bitych w ciemię.
Dobry Ruski albo Niemiec.
Niech nakręca! Niech pomstuje!
Profesor to wyprostuje.
A gdy skończy się szczekanie -
powie swoje słuszne zdanie
i jak zechce - swoje zrobi.
Nie przeszkodzą "Stadionowi"!
Nauka musi mieć rację!
Trzeba chronić demokrację,
wolność słowa i noblistów!
Wezwać antyterrorystów!!!
niedziela, 23 czerwca 2013
Problem
Miał tam w Elblągu byle jakiego.
Nie miał pięć złotych nawet na bilet.
Teraz się martwi skąd i dlaczego
wszystko się może zmienić za chwilę.
I kamień może zostać zmielony,
kiedy się ludziom znudzą banery.
I nie pomoże wsparcie czerwonych
i nie pomogą ruskie serwery.
Dobry początek to nie wyjątek.
Skończyć się może bardzo niemile.
Chciał coś załatwić. Znalazł zakątek,
ale mu wszystko zostało w tyle.
Odwracanie kota ogonem
Co było nasze, to jest już cudze.
Sprzedane. Udostępnione.
Nic nie zostanie. Już się nie łudzę.
Odwrócą kota ogonem.
Ogon jest spory. Ciągnie się długo,
jak sprawy niewyjaśnione.
Przewidział wszystko Kołłątaj Hugo.
Odwrócą kota ogonem.
Ciągną bogaci. Ciągną pejsaci.
Raz w prawą, raz w lewą stronę.
Rząd jest uległy. Nam każe płacić.
Odwrócą kota ogonem.
Za dużo w końcu tego kręcenia.
Skończą się łupy budrysie,
gdy zakręconych pazur pozmienia,
a kot okaże się rysiem.
Dyżurni wieczorni stróże
Gdy zaczynam psioczyć w necie.
(Wiem, że nie zawsze mam rację).
Natychmiast mi wszystkie w świecie
wchodzą aktualizacje.
Zmień, weź nowość, uzupełnij!
Resetować zawsze trzeba!
Tacy dbali? Chęci pełni...!
Zawsze muszą mi pogrzebać!
Często zepchnąć w dół ekranu.
Ludziom z oczu zdjąć i z głowy.
Dobrze znam tych sprytnych panów.
Krecików internetowych.
Tym wierszykiem ich ostrzegam.
Fałsz ma zawsze krótkie nogi.
Stracą pracę! Ja się nie dam
i pójdą na zapomogi.
sobota, 22 czerwca 2013
Ziele z krateru
Ziele na murze.
Jednak krater je wypalił.
Może w kulturze
zarodki swoje ocali.
Dzisiaj jest kratą.
Pajęczynowym porostem.
Rośnie bogato.
Nie będzie mieszkać pod mostem.
Mur gruby, stary
wyznaczał jednak granice.
Jakby strzegł wiary
póki nie zmurszał i przysechł.
I wtedy ziele
natychmiast po nim się wspięło.
Zarodków wiele
w każdą szczelinę upchnęło.
Obrosło pnącze.
Pęta swe plącze.
Ono jest teraz włodarzem.
Stara ruina ledwo się trzyma.
Ziele przedziwne ma twarze.
Brodate liście, grube szypuły
do oczu przechodniom wtyka.
Grubych korzeni pręży muskuły.
Wezwano już ogrodnika.
W półcieniu
Pojechali benzyniści.
Pojechali rowerowi.
Teraz siedzą gdzieś wśród liści.
Człowiek się nad wierszem głowi.
Dawny sen się jednak ziścił.
Nie wszystko wolno dziadkowi.
Należności swe uiścił.
Musi wdzięczny być losowi.
Upał starym bardzo szkodzi
a podniecać się niezdrowo.
Lepiej z domu nie wychodzić.
Zacząć pisać wiersz na nowo.
Inni się po szosach włóczą,
po bezdrożach lub po ścieżkach.
Tankują, wydają, kluczą,
szukają gdzie licho mieszka.
A w półcieniu swego chłodku
kontempluje starość życie.
Na jakim-takim dorobku
można czuć się znakomicie.
Gołąb grucha nad pszenicą.
Kot do niego zęby szczerzy.
Panienki chodzą ulicą.
Prawie raj. Trudno uwierzyć.
Pojechali benzyniści.
Pojechali rowerowi.
Teraz siedzą gdzieś wśród liści.
Człowiek się nad wierszem głowi.
Pamięć wody
To jest zwykłe zniewolenie.
Ugniatanie szarych mas
i wielkie puste przestrzenie
na których zgubił się czas.
Skrawki lądu - plastry miodu
na bezkresnym oceanie
to ostatni brzeg narodów
i ostatnie ich mieszkanie.
Długousi, krótkousi
nie chcą wspólnie się ułożyć.
Nie tak łatwo wolność zdusić.
Nie tak łatwo będzie pożyć.
Czas przewróci ich posągi.
Groźne twarze skryje ziemia
na łukach dalekich orbit
pozostanie pył istnienia.
Nie pomogą Termopile
opór i determinacja.
Wszystko potrwa tylko chwilę.
Przepadła manifestacja.
Niemożliwe - jest możliwe.
Ziemia to bezkresna woda.
Plastry miodu chybotliwe.
Słodkie życie. Jednak szkoda.
Ażurowa
Piękna burza jest czerwcowa.
Świeżutka, urocza, zdrowa.
Przybiegła jak panieneczka.
Przyklejona sukieneczka
ażurowa.
Każdy przy niej roześmiany.
Nogi bose. Skok do bramy
i spojrzenie w stronę nieba.
Panieneczce pomóc trzeba.
Siła wyższa. Cud natury.
Co tam błyski... co tam chmury...
co tam dzionek trochę mokry.
Gorzej, że nie ma czym okryć.
Kilku młodych
Kilku młodych z prawicy
powiedziało: Spróbują!
A nasi politycy?
Już kotłują! Kotłują! Kotłują!
Kilku młodych z prawicy
powiedziało: Być może...
A nasi politycy?
O mój Boże! Mój Boże! Oj! BORze!
Kilku młodych z prawicy
powiedziało dwa słowa.
A nasi politycy?
To zmowa! To śpiewka nienowa!
Kilku młodych z prawicy
powiedziało: "Rodacy..."
A nasi politycy?
Wszyscy naraz do pracy...
Widać bardzo potrzeba
prawicowych i młodych,
by się komuś, gdy trzeba
w uszy nalało wody!
Pytam
Jest Gazeta Małopolska?
Wielkopolska jest! To wiem.
Jest też inna - tylko Polska.
Jest śmietanka i jest krem.
Trzeba bardzo przy śmietance
uważać na pejsy długie,
bo podają w wielkiej bańce
albo jedno, albo drugie.
Raz są za, a nawet przeciw.
Takie marsze - inne marsze.
Te, czy tamte - kasa leci!
Jak zwykle z kremowym farszem.
Jest współpraca albo nie ma.
W talii same asy prasy.
Buntownicy - cud ekstrema,
akurat na trudne czasy.
Komórki do wynajęcia
i kamery i obsługa.
Kto płaci? Nie mam pojęcia.
Lista płacy bardzo długa.
Taka jest dziś przecież Polska,
bardzo polska od podszewki.
Koleżeńska, rzekłbym - swojska.
Wszystkich jakoś łączą Klewki.
Małopolskiej - chyba nie ma.
Ktoś to mógłby wziąć za kpiny.
Zastrzeżono nazwę, temat,
a my potem się dziwimy.
Kiedy jest już jedna "...Polska"
innej przy niej być nie może!
Liczy się szybkość przy wnioskach,
a rozsądku daj nam Boże!
piątek, 21 czerwca 2013
Primus inter pares
Rozbolała lisa głowa.
Jak właściwie zdefiniować
rudą kitę?
Pomysły miał znakomite.
Zawsze chodził swoją drogą.
Nie nazwie jej przecież "ogon"!
Pasowałoby "zadupie",
lecz zbyt szczere i za głupie,
ale zdefiniować trzeba!
Zajęty jest już "Dar nieba".
Zajęty jest "Stały wzrost".
Nie nazwie jej przecież chwost,
bo zabrzmiałoby to z ruska.
Próbuje: "Włochata chustka"
Może: "Siła równoważna"?
Każda nazwa niepoważna.
Ani "plus"... ani "Dopisek"...
ani "Z tyłu w polityce".
Myśli, myśli rozum lisi,
gdzie ten "kit" z kity zakisić,
gdy jest nawet i w "bez kitu".
Nie obejdzie się bez zgrzytu.
"Sztandar Młodych" - to już było.
"Amber Głodnych?" - Nie! Niemiło.
"Dobra miotła?" - zbyt na czasie.
"Bez papieru?" - źle o prasie.
"Ruda pała?" - Nie daj Boże!
Próbuje - trafić nie może.
"Przystawka?", może "Nawiązka?"
Była "Prawda komsomolska".
Kita nie jest taką wąską.
Z nerwów krzyknął: "Co z tą Polską?"
Jest pytanie na śniadanie!
Niech tak będzie. Tak zostanie.
Wypadło samo spod kity.
Pomysł lisi - znakomity!
Na plakaty! Na banery!
Do całej medialnej sfery.
Cud dla partii na sztandary.
Pytania nie mają miary.
Podobnie jak wątpliwości.
Zrozumieją ludzie prości
lisią troskę. Precz z zachwytem!
I tak kitę zakrył kitem.
Obnosi ją do tej pory
wyżej ponad spin doktory.
czwartek, 20 czerwca 2013
Erzac
Pan hrabia w Turwi
na świat się wkurwił.
Erzac, cholera, nie życie.
Jaj pełen Kurnik,
a ludzie durni.
Sprać by ich trza należycie!
Inną naturę
ma jego Turew
tu rytualne jest rżnięcie.
Splunął na progu.
Pogroził Bogu
i się odwrócił na pięcie.
Hrabia z odzysku.
Ślady na pysku
pokrętne ścieżki wskazują.
Świat jest za brzydki.
Kupują żydki.
Matoły zgodnie głosują.
Serduszko
Czas szybko ucieka
bez przerwy pogania nas życie
i rwie istnień rzeka
na oślep, przed siebie, przez świat.
Jeżeli w jej szumie
malutkie serduszko słyszycie
to będziecie umieć
odnaleźć w tym boski ład.
Jeżeli uznacie,
że wszystko to chaos i walka
i w grę jakąś gracie,
gdzie całkiem nie liczy się strat.
Dojdziecie do miejsca,
gdzie mur się zaczyna lub parkan
i jest koniec chciejstwa,
a brata musi zabić brat.
Gdzie giną uczucia
tam czeka pustynna samotność
i nie ma już w ludziach
pamięci szczęśliwych dat.
A przecież wciąż możesz
szeroko otworzyć swe okno,
gdy gdzieś tam na dworze
serduszko przychodzi na świat.
Frytka
To się zdarzyło ćwierć wieku temu.
Ktoś mnie zapytał: Czy pan by nie mógł...
Pies - duży Afgan nadgryzł skorupę...
Trzeba ją zabrać, bo będzie trupem.
Od tamtej pory mieszkała z nami.
Niewielka, mała, człowiek ją karmił.
Sypiała z kotem, sypiała z psem.
Żółw da się lubić. Ja o tym wiem.
Kiedyś liczyłem ile ma lat.
Była już stara i w końcu gad.
A moje dzieci już mają dzieci.
Wciąż była z nami. Jak ten czas leci.
Wiersz piszę o niej. Historia dziwna.
Bo nasza Frytka odeszła zimna.
Przyzwyczajenie, czy przywiązanie.
Smutek pozostał i pozostanie.
Serce malutkie, rozum niewielki.
Życie w skorupce, oczu kropelki
patrzyły na mnie ostatni raz.
Aż chce się płakać. Okrutny czas.
Pierwsza
Pierwsza wiśnia w tym roku.
Ileż miała uroku.
Rozpuściła się w ustach szybciutko.
Radość po niej została.
Co potrafi ta mała?
Szkoda tylko - to trwało zbyt krótko.
Niespodzianka czerwcowa.
Trudno odnaleźć słowa.
Niby nic. Pozostała pestka.
Różne bywają gusta,
lecz ta słodycz na ustach
więcej warta niż cała resztka.
Czerwoniutkie sukienki
mają wszystkie wisienki.
Zakrywają tę twardość środka.
Nie doszukuj więc przeszkód.
Spijaj słodycz po wierzchu.
Rozczarowań, zawodu nie spotkasz.
Seksizm
Usiadłem spięty nad grzechów listą.
Jestem obleśnym, starym seksistą!
Wyraźnie widać na mojej twarzy
zastanowienie: - Czy się odważyć?
To się wylewa! To emanuje!
Za nic ma problem: - Jak się poczuje
nieznana pani - obiekt tych myśli,
zwłaszcza gdy pragnień się nie uściśli.
Wielu ma dzisiaj obleśną gębę.
Zamiast na KUL-u studiować gender
swe amatorskie wolą praktyki.
Potem widzimy wszyscy wyniki.
Ulice pełne kobiecych piersi.
W prasie się roi od sprośnych wierszy,
a wyuzdanie z reklamy kapie,
aż na seksizmie sam się przyłapiesz!
To koliduje z postawą, z wiarą.
Skoro uczymy jak jeść makaron -
trzeba też uczyć konsumpcji seksu,
by się odwieczny sposób nie zepsuł!
I tu jest problem! Kto ma nauczać?
Poetów trzeba z góry wykluczać,
bo prawdę znają na całej Ziemi -
To są maniacy! Wszyscy zboczeni!
Więźniowie lata
Więźniowie lata zakuci w datach.
W zapadłe nisze wrzuceni.
System ich pragnie odciąć od świata
i w lód ich serca zamienić.
Pancerne szyby chłodnych ekranów,
ograniczone przestrzenie,
skrywają groźnych myśli tytanów
mogących przewrócić Ziemię.
Stała kontrola, siłowe pola,
nasłuchy i monitoring -
jednak nie słabnie wolności wola.
Wielka jest aktywność kory.
Ślą podprogowo nieznaną drogą
ogromne przekazy mocy.
Ludzie je czasem odebrać mogą
i wchłonąć ich wizje w nocy.
Sztaby, zespoły, uczelnie, szkoły
tworzą medialne zasłony.
System jest jednak bezradny, goły
wobec pomysłów szalonych.
Nie zna nauka, szkiełko i oko
metod naprawdę skutecznych.
Zdecydowano bardzo wysoko:
Zamrozić tych niebezpiecznych!
Czas gwiezdnych wojen, medialne boje,
cuda najnowszej techniki,
a twarz z ekranu pośród sloganów
szyfrem przesyła wierszyki.
Nie ma ostrzeżeń. Ktoś myśli - wierzę.
To nie jest zupełnie głupie.
Gdy się uczucia w słowa ubierze -
z najgłębszych cel mogą uciec.
Do Pana Krzysztofa Jackowskiego
Cóż to nie mówi nic pan Jackowski?
Tyle potrafił przewidzieć!!!
Może to rządy specjalnej troski?
Może to grypa w Kolchidzie?
Nie! Nie w Kolchidzie - tam teraz Gruzja!
Grypa szaleje w Naprawie!
W mediach jest teraz lepsza iluzja.
Służby pracują przy sprawie.
Cóż to zamilkli wielcy stratedzy?
Boją się zejść do garaży?
O rusztowaniach nie mieli wiedzy.
Nikt nie wie, co się wydarzy.
Panie Krzysztofie! Pan wie na pewno,
ale nikt o nic nie pyta.
Rządowi nadal jest wszystko jedno.
Ktoś trotyl dokładnie wytarł.
Cóż tam na niebie widać w Człuchowie?
Miały się pokazać znaki.
Niech Pan pomyśli i nam odpowie:
Oddadzą władzę bez draki?
Wiem. Pan nie może dzielić się wiedzą.
Wygląda katastroficznie,
lecz władze o tym się nie dowiedzą.
Odbiorę telepatycznie!
Jest Pan w niełasce, albo się boją.
Pan sam się pewnie wstrzymuje.
Już po swojemu ten świat nam skroją!
Pozdrawiam. Czekam. Dziękuję.
środa, 19 czerwca 2013
Rykszą na wczasy!
Rykszą na wczasy!
W pola i lasy.
Gdy nie masz kasy
i trudne czasy,
kiedy ci dzieci
o wczasach piszczą -
spróbuj zakręcić
i ruszaj rykszą!
Świat zda się mały.
Wciśniesz pedały.
Upchniesz szpargały,
dobytek cały.
Znajdziesz w plenerze
łąkę i staw,
gdy na rowerze
ruszysz na szczaw.
Są przecież w kraju
liczne nasypy.
Wody ruczajów,
zacisza lipy,
cudowne trasy,
dróg zakrętasy.
Niech kpią smutasy.
Ty jedź na wczasy!
Niech się dziecięce
marzenia ziszczą.
Decyduj - kręcę!
Wyruszaj rykszą.
Przełamie Bystrzak
opór platformy!
(Ryksza i riksza -
poprawne formy).
Jurgieltnicy
Jurgieltnicy - uszy ulicy,
krzykacze i zadymiarze.
Ludzie kupieni i ochotnicy.
Sprzedawcy uczuć i marzeń.
Chcą los oszukać. Strony Facebooka
sondują za marne grosze.
Potrafią zaszczuć. Potrafią zbrukać.
Cudze założyć kalosze.
Agenci wpływu. Grosze z obrywów
dostają zamiast srebrnika.
Dziś są twórcami wielu porywów.
Wierzysz im, choć ich unikasz.
Ludzie nauki. Mistrzowie sztuki.
Wybrańcy i gryzipiórki.
Medialnej wojny sępy i kruki.
Padlinożercy z rozbiórki.
Faryzeusze od wielkich wzruszeń.
Kolekcjonerzy nadziei.
Sprawcy największych tłumu poruszeń.
Szafarze wzniosłych idei.
Szukaj ich obok wśród sojuszników,
wśród pierwszej rady w potrzebie.
Mów im otwarcie i bez uników.
Nie znam cię dobrze... sam nie wiem!
Starych przyjaciół, nawet omylnych.
Przeproś, uszanuj, zatrzymaj -
wtedy jurgieltnik, podstępny zwinny,
odejdzie tam, gdzie zadyma.
Nazwie was wszystkich stadem klakierów,
głupcami od adoracji.
Pobrzdąka piersią pełną orderów,
że bronić chciał demokracji.
W duszy wie jednak - jest szumowiną,
spodlonym małym Judaszem,
a na Facebooku nadrabia miną.
Wielu jest takich. Nie straszę.
Hekatomba
Czym po kłamstwie o dwóch wieżach
jest dziesiąty kwietnia?
Choć połowa nie dowierza
horror już spowszedniał.
Cóż przy tylu samolotach
jedna Tutka znaczy?
Świat na wojnie - my w kłopotach.
Szukamy badaczy.
Szybko znika w małym lasku
wołanie na puszczy.
Okrutnicy chodzą w blasku.
Kto prawdę wyłuszczy?
Skala kłamstwa jest ogromna.
Złe zostawia znaki.
Ogarnąć ich niepodobna.
Świat jest byle jaki.
wtorek, 18 czerwca 2013
Mała czerwona książeczka
Frankfurcka Szkoła - gwiazdy na czołach.
Władza uderza do głowy.
Róbta co chceta! Cnota na przetarg!
Burdel w Pałacu Zimowym.
Prze rewolucja śladami krucjat.
Ofiara żąda ofiary!
Stara? - Nie stara! Rżnie Che Guevara.
Prikaz dali komisary.
Ziemię do końca wypalą słońca.
Nie wstrzymasz wiecznego wschodu.
Frankfurcka szkoła dokończyć zdoła
eliminację narodów.
Wrogie przejęcie. System - na ścięcie!
Czerwone archipelagi.
Krzyż - na arenę! Gwiazda na scenę!
Król jest przybity i nagi.
Czas dwóch papieży. Trudno uwierzyć.
Religie - opium dla ludu.
Szkoła Frankfurcka - konstrukcja ludzka -
piramidalny cud cudów!
Śmiało! Odwagi! Rozdajcie dragi!
Bezprawie jest dzisiaj prawem!
Łańcuch zapięty! Sława wyklętym!
Tron Czerwonemu pod nawę!
Czy ja się boję? Ożył już projekt.
Rozlał się po całym świecie.
Nie zmieni pismak przekazu Pisma,
a sprawiedliwych znajdziecie!
Obrona dwóch skoczków
Wesołe oczy. Pogodne twarze.
Niewielu dzisiaj obchodzi:
Kto rządzi krajem, kto jest włodarzem
i kto tu władzy przewodzi?
Większość uznaje słuszność wyboru.
Nikt wątpliwości nie zgłasza.
Gniecie ich prawo rodem z horroru.
Nikt za nic tu nie przeprasza.
Kłamstwo jest w mediach dobrą monetą.
Uległość jest polityką.
Najmniejszy opór trafia na beton.
Wspierają zło statystyką.
Sąd chroni władzę. Czczą korporacje.
Klaszcze interes grupowy.
Silniejszy zawsze obroni racje
kit wciśnie ludziom do głowy.
Państwo już dawno jest dyktaturą.
U obcych chodzi na pasku,
a miało zęby wyrywać murom.
Doczekać wolności brzasku.
Spory się toczą na szczytach partii.
Miliony tracą bogaci.
Potrzebny nowy wódz oligarchii,
by dał zarobić i płacił.
Wesołe oczy. Pogodne twarze.
Z dala od władzy są ludzie.
Czekają tylko kto się pokaże
i jak to dalej im pójdzie.
Siła spokoju szybko opada.
Brak pracy - idą igrzyska.
Znów będzie chyba o czym pogadać.
Roszada jest bardzo bliska.
Na przedsionku...
Na przedsionku piekła
też się toczy życie.
Mina nam nie zrzedła.
Jak jest? - Znakomicie!
Zabawmy się jeszcze!
Każda chwila droga!
Rozgrzane powietrze.
Słaba lewa noga!
Piekło? - Co tam piekło!
W piekle też są ludzie.
Tyle lat uciekło.
Dalej jakoś pójdzie.
Praktycznie wyboru
nie ma już żadnego,
więc dworaku dworuj!
Trzymaj się swojego.
Władza ci nakaże,
a zagonią obcy.
Karuzela zdarzeń.
Zakręceni chłopcy.
Na przedsionku piekła
sprawiedliwych nie ma!
Komisja orzekła
i zamknęła temat!
Spisano orędzie.
Nie pchajcie się ludzie!
Ciepła woda będzie,
a wódz pierwszy pójdzie!
Na przedsionku piekła
też się toczy życie.
Mina nam nie zrzedła.
Jak jest? - Znakomicie!!!
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Oświadczenie
Warszawa 16 czerwca 2013 r.
W ekran nie patrzę. Radia nie słucham.
Zdrowie mam słabsze. Na zimne dmucham.
Nie znam nazwiska swojego posła.
Papiery wszystkie żona wyniosła.
Wierszyki piszę - zwykłe bajeczki.
Broń Boże! Skądże! Żadne wycieczki.
Jest w nich to tylko, co mi się śniło.
Nikt ich nie czyta. Ludzi znudziło.
Z nikim nie gadam. Bateria słaba.
O czym dziś zresztą mógłbym pogadać?
O wszystkim przecież mówią komisje,
a ja pojęcie mam bardzo mgliste.
Śpię bardzo długo. Rzadko wychodzę.
Nie kombinuję i nic nie modzę.
Nie jestem przeciw a nawet za.
Poświadczy każdy, który mnie zna!
Lekarstwa biorę nieobojętne
i miewam po nich myśli pokrętne.
Takie mi dali - to takie biorę.
Nie będę sporów toczył z doktorem.
Proszę mnie raczej nie denerwować.
Zawsze wiedziałem jak się zachować,
więc dość dokładnie teraz tłumaczę,
dlaczego piszę trochę inaczej.
Może to zwykła demencja starcza,
bo człowiekowi na nic nie starcza.
Może to fobia i uprzedzenie.
Gdzie mam podpisać to oświadczenie?
Mysz pod miotłą
Choć kibicuję ogromnie -
muszę uznać - Nic tu po mnie!
Gotuje się polityka.
Ostrych spięć trzeba unikać.
Ruszyły ogromne walce.
Trzeba uważać na palce,
bo po łapkach dostać można.
Lepsza pozycja ostrożna.
Żarty chyba się skończyły.
Zgromadzono wielkie siły.
Partie napięły muskuły.
Będą szarpać. Będą pruły.
Będą ścierać. Będą niszczyć.
Prześmiewców zetrą do zgliszczy.
Nieostrożnym dobrze radzę:
Niepotrzebni kamikadze!
Pojedynczo nic nie wskórasz!
W jakiś kąt lepiej daj nura
i przeczekaj wielkie burze.
Tak już jest w partii naturze,
gdy się czują zagrożone -
wszystkie środki dozwolone!
Nie zapomnij mych napomnień!
Siedzę cicho. Nic tu po mnie!
Kampania
Widziano manifestację
w niedzielę na Kazimierzu,
by dotowano wakacje
na Lazurowym Wybrzeżu.
Krzyczano: - "Pomoc społeczna
w ogóle nie dba o ludzi,
a Turcja nie jest bezpieczna!"
Protest się w ludziach obudził.
Dlaczego nie Lazurowe,
a ciągle nasze - Bałtyckie?
Już czas na jakąś odnowę!
Niech dzieci wyjadą wszystkie!
Nareszcie zauważono,
że wielu wakacji nie ma.
Czas by z iluzją skończono!
To nie jest zastępczy temat!
Podpisy są już zbierane.
Sam prezes pierwszy swój złożył.
Obiecał, ze zburzy ścianę.
Niech Pomoc ludziom dołoży!
Dlaczego taki Kowalski
nie mógłby... choćby do Cannes?
Niech ludziom nie robią łaski!
Odmienić trzeba ten stan!
Subskrybuj:
Posty (Atom)